Jakub Machowina: Jak zaczęła się Twoja przygoda z koszykówką? Opowiedz nam o swojej karierze i grze za oceanem.
Aleksander Mrozik: Przygodę zacząłem bardzo wcześnie bo w wieku 7 lat poszedłem na pierwszy SKS. Mój brat Paweł grał już w klubie, chciałem iść w jego ślady. W wieku 17 lat debiutowałem w 1 Lidze w barwach mojego ukochanego AZS-u Lublin. Miałem wspaniałe wzorce do naśladowania ponieważ AZS grał we wcześniejszych latach w Ekstraklasie. Mogłem na żywo oglądać takie gwiazdy jak Adam Wójcik, Andrzej Pluta czy Maciej Zieliński. To oni, tak jak i zawodnicy AZS-u: Szawarski, Olejniczak czy Hołota sprawili, że pokochałem basket.
W wieku 18 lat dzięki Campom Polish Shootout wyjechałem do USA do szkoły Reserve Christian (szkoła średnia), w Lousianie. Moim kumplem w drużynie był wtedy Tweety Carter, obecny gracz Startu Lublin. Świat jest jednak mały.
Drugiego roku, już w Community Christian (też szkoła średnia), grałem w drużynie z m.in. gwiazdą angolskiej koszykówki Carlosem Moraisem, który potrafił rzucić 24 punkty przeciwko reprezentacji USA, zwanej “Dream Teamem”. (https://bit.ly/349w2PR) Zarówno Reserve Christian jak i Community Christian były w tych latach w top 25 szkół w całych USA. Nigdy nie wychodziłem w pierwszej piątce. Byliśmy naszpikowani talentami. Tylko cięzka praca i determinacja sprawiła, że dostałem się na studia do NCAA (National Collegiate Athletic Association, czyli Narodowe Stowarzyszenie Sportów Akademickich), ale moja kariera studencka od początku nie potoczyła się tak jak marzyłem. Powodem tego było to, że na ostatnią chwilę szukałem uczelni.
Uczelnia, z którą podpisałem stypendium sportowe, czyli Birmingham Southern w Alabamie, przeszła w ostatniej chwili z Dywizji I NCAA do NCAA III. Ja chciałem grac w Dywizji I , więc zacząłem szukać innej szkoły. Trafiłem do silnej konferencji Horizon League, gdzie prym wiodła uczelnia Butler i jego trener Brad Stevens, późniejszy szkoleniowiec Boston Celtics.
W NCAA spedziłem 3 lata. Wróciłem do Polski z powodów osobistych/rodzinnych. Poziom klubów, organizacja, infrastruktura, szkolenie w porównaniu z tym co widziałem w USA pozostawiał wiele do życzenia.
Moim marzeniem było grać w NBA. Nie udało się. Nie chciałem także grać dłużej w koszykówkę bo wiedziałem, że wcześniej czy później i tak będę musiał znaleźć inne zajęcie i pracę.
JM: Skąd wziął się pomysł na HoopLife?
AM: Od razu po skończeniu kariery zacząłem działalność agenta sportowego i powstało HoopLife. Miłość i więź z basketem była silniejsza ode mnie. Moimi pierwszymi zawodnikami byli Damian Pieloch, Bartosz Ciechociński, Michał Aleksandrowicz, czy Michael Gospodarek, którzy dalej grają w PLK czy 1 Lidze.
Celem Agencji HoopLife było to, by pomóc młodym graczom się wybić, by kontrakty były wypłacane na czas oraz by trenerzy dawali zawodnikom szansę już w młodym wieku.
Niestety mój zapał bycia agentem w polskiej lidze zgasł, ponieważ nie chciało mi się ganiać po sądach i prawnikach by walczyć o pieniądze. Wolałem zajmować się sprawami związanymi z koszykówką. Po za tym dużą większą radość sprawiała mi praca na boisku z zawodnikami niż poza nim.
JM: Akademia HoopLife istnieje już trzy lata – możesz opowiedzieć o Waszej działalności?
AM: Akademia HoopLife to projekt dla dzieci z Lublina i okolic. Do Akademii może dołączyć każdy, o ile jest zdeterminowany by trenować. Celem jest szkolenie, uczymy koszykówki. Mamy trenerów z Ukrainy, Zimbabwe, USA i Polski. Prawdziwie międzynarodowa kadra w Lublinie. Treningi odbywają się na Hali Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego I prowadzone są w większości w j. angielskim. Należy nadmienić, że my naprawdę wkładamy dużo wysiłku by z pasji uczyć koszykówki i staramy się przekazywać doświadczenie i wiedzę młodzieży każdego dnia. Doświadczenie z boiska pozwala młodzieży poznawać tajniki koszykówki z wyższej półki.
Sytuację akademii i rozwój młodzieży na pewno utrudnia nieco poziom koszykówki młodzieżowej na wschodzie Polski. Rozgrywamy naprawdę małą ilość meczów w porównaniu z ligami w trójmieście czy w rejonie warszawskim. Ciężko jest zastąpić granie dobrym treningiem. Potrzebujemy środków sponsorskich, aby więcej podróżować, bo lokalnie w województwie jest raptem 5-6 klubów, a liga kadetów liczy tylko 4 zespoły. Z większą pomocą miasta Lublin oraz pomocą sponsorów będziemy mogli wychować wielu wspaniałych koszykarzy i pracowitych młodych ludzi.
JM: Ilu zawodników bierze udział rocznie w campach? Jakie są to roczniki? I ilu zawodników dostaje się na stypendia w USA?
AM: W campach bierze udział około 180 zawodników rocznie. w tym roku były to roczniki 2000 – 2009. W ostatnich pięciu latach wysłaliśmy około 60 uczniów/zawodników do USA. Jestem bardzo zadowolony z większości z nich. Wyjazd do USA to nie tylko koszykówka, ale przede wszystkim szkoła i edukacja.
JM: Jak wyglądają same campy i treningi na nich?
AM: Campy HoopLife są wyjątkowe pod wieloma względami. Przede wszystkim ze względu na wyjątkowe osoby zaangażowane w ten projekt.
Ogromną częscią campów jest trener Donnie Arey, jeden z najlepszych trenerów od prowadzenia campów na świecie. NBA zatrudnia go do prowadzenia najważniejszych eventów od ponad 10 lat. Zatrudniał go sam Micheal Jordan do prowadzenia swoich campów w Californii, podobnie jak dwukrotny MVP oraz trzykrotny mistrz NBA, Steph Curry.
Należy pamiętać także o innych niesamowitych osobach, którzy tworzą wyjątkowość campów. Są to: Karolina Jenczylik (psycholog sportu), Damian Harsze (dunker), firma Safe Sport, Jan Szadura oraz cały sztab ludzi tworzących ten niezapomniany klimat obozu sportowego.
Jeżeli chodzi o same treningi to trenujemy 6 h dziennie. Skupiamy się na podejmowaniu właściwych decyzji, ćwiczenia na campie są dopasowane tak, aby zawodnicy przeszli przez jak najwięcej sytuacji meczowych i nauczyli się szybko myśleć, dobrze podawać i lepiej zrozumieć grę w koszykówkę.
Ten camp daję szansę rozwojuumiejętności. Jeżeli dodać do tego możliwość zdobycia stypendium z USA to możemy uznać, że camp jest obozem kompletnym i jest na nim wszystko, czego potrzebuje młody człowiek.
JM: Wiem, że rozszerzyliście obszar działań oraz skautingu na całą Europę. Czy Polacy nadal są dominującą nacją jeśli chodzi o HoopLife?
AM: Mamy zawodników z Francji, Ukrainy, Belgii, Niemiec, Irlandii uczestniczących w naszych campach z tym, że to Polacy stanowią największą liczbę uczestników i chyba nic nie zanosi się na to by to się zmieniło.
Jestem patriotą, chcę dawać szansę przede wszystkim Polakom, którzy zasługują by trenować z trenerem z NBA, rozwijać się i dostawać stypendia z USA, by móc poznawać świat.
JM: Czy macie na koncie jakieś znaczące sukcesy? Który z podopiecznych robi/ma realną szansę na wielką karierę?
AM: Trzeba być świadomym, że wysyłamy bardzo młodych ludzi do USA by zwiększyć ich szansę na dostanie się do NCAA. Czym wcześniej zawodnik jedzie tym większa znajomość języka angielskiego oraz możliwość zdania lepiej amerykańskiej matury SAT. Trzeba także zauważyć, że nie tylko pierwszy garnitur talentów z Polski jedzie do USA. Są to także inni zawodnicy, którzy byli pomijani przez trenerów młodzieżowych kadr Polski.
Największą szansę na świetne kariery mają Jakub Ulczyński, Wit Szymański, Maja Kozłowska, Przemek Gołek, Przemek Zygmunciak, Igot Karusewicz, Szymon Paluch, Michał Nowak, ale nie sposób wymienić wszystkich talentów, które wysłaliśmy do USA. Każdy z nich ma talent, możliwości i różne umiejętności/predyspozycje by zajść daleko.
Mamy tam ponad 60 zawodników/ zawodniczek. O NBA/WNBA będzie tym zawodnikom niezmiernie ciężko, bo tam trzeba mieć warunki i wyróżniać się bardzo jakimś konkretnym aspektem gry względem konurencji (atletycznością jak Gerald Green czy Deandre Jordan, czy rzutem jak JJ Redick*), ale kto wie.
Ci zawodnicy mają szansę na fenomenalne kariery po NCAA i powrocie do Polski. Mogę porównać te talenty do Łukasza Wiśniewskiego, Adama Hrycaniuka, Karola Gruszeckiego, Przemka Zamojskiego, Jakuba Nizioła. Oni wszyscy także byli w USA i żaden z nich nie żałuje wyjazdu i doświadczenia, które tam zdobył. Ja także nie żałuję swojego wyjazdu do USA.
JM: Wasze motto: “Celem Akademii jest wychowywanie zawodników koszykówki na pracowitych ludzi z pasją”. Czy rzeczywiście kładziecie podczas szkoleń aż tak duży nacisk na to, by zawodników kształtować przede wszystkim na porządnych i pracowitych ludzi, a nie tylko na przyszłych zawodowców?
AM: Oczywiście. Trenerzy rekrutują najpierw dobrych ludzi – takich, którzy nie sprawiają problemów. Dopiero później liczy się talent. W USA jest duża konkurencja na każde jedno stypendium sportowe. Koszykówka nie trwa wiecznie – max do czterdziestki, przy dobrych wiatrach.
JM: Co daje młodym chłopcom wyjechanie do szkoły do USA?
AM: Daje przede wszystkim możliwość zdobycia bezcennego życiowego doświadczenia. Mody człowiek się rozwija, usamodzielnia, uczy języka, chodzi do prestiżowej prywatnej szkoły. To rozwija nie tylko koszykarsko. Dlatego właśnie wyjazd do USA ma tak ogromną wartość w szerszej perspektywie. Należy pamiętać, iż część z tych młodych ludzi wróci do Polski i będzie tutaj osiągać sukcesy nie tylko w dziedzinie koszykówki.
JM: Czy pomiędzy polskimi i amerykańskimi juniorami istnieje aż tak wielka przepaść? Ile lat jesteśmy do tyłu za nimi?
AM: Patrząc na sam talent zawodników to trzeba mieć świadomość, że do Stanów przyjeżdżają najlepsi zawodnicy z całego świata (czy to do szkół średnich czy już na studia do NCAA).
Na pewno zawodnik wyróżniający się w Polsce nie będzie się aż tak wyróżniał w USA jak robił to na swoim polskim podwórku. To normalne. Do stanów jedzie co roku około 200 serbów, 50 Litwinów oraz wiele innych narodowości. Nie zawsze są to największe talenty bo wiemy, że takie perełki jak np. Luka Samanic czy Luka Doncic mogą smiało rozwijać się tak samo w Europie, jak i w USA.
Klubów takich jak Real Madryt czy Barcelona jest jednak tylko kilkanaście w Europie. W Polsce klubów do rozwoju też jest niewiele i przede wszystkim najtrudniejsze jest przejście z koszykówki młodzieżowej do seniorskiej. Poziom 1 Ligi i PLK mocno odbiega od poziomu ligi U18 w naszym kraju.
W USA po U18 jest silna liga akademicka NCAA, gdzie gra się na wysokim poziomie do skonczenia studiów , godząc naukę i sport.
Aby dostać się na studia i zwiększyć swoje szansę na NCAA ogrom zawodników z całego świata decyduje się na wyjazd już do szkół średnich. Poziom w szkołąch średnich jest bardzo zróżnicowany od elitarnych, tzw. “Elite” programów, których są setki do tzw zwyklych programów, których jest dziesiątki tysięcy. Dodatkowo są także ligi klubowe, więc gra się wiele meczów.
Jest zupełnie inna infrastruktura, dostęp do hal, boiska na każdym rogu. Trenerzy szkół średnich i uczelni całkowicie poświęcają się koszykówce i jest to zazwyczaj ich jedyna praca, albo na pewno praca której mogą poświęcić masę czasu.
Jeżeli chcemy uzdrowić i usprawnić rozwój młodych koszykarzy w Polsce to musimy wrócić do szkolenia szkolnego we wczesnym wieku, gdzie w szkołach znajdują się fachowcy, a dyrektorzy tych szkół ustawiają grafik tak by młodzi ludzie mogli sport uprawiać godzinami i aby był dostęp do hali na 3h dziennie, a nie 90 minut z zegarkiem w ręku. Szkolenia trenerskie to klucz do zwiększenia poziomu szkolenia. Brakuje ludzi, którzy chcą wyonywać tę pracę. Brakuje zawodu trenera, który w koszykówce młodzieżowej nie istnieje. Kto chce zarabiać 1000 zł i ledwo łączym koniec z końcem. To odpowiedzialna praca, wymagająca przecież wielu poświęceń I czasu.
JM: Czy kiedykolwiek dogonimy koszykarski zachód? Nie mówię już nawet o USA, ale np. o Hiszpanii czy krajach bałkańskich?
AM: Wszystko w rękach Ministerstwa Sportu i Ministerstwa Edukacji. Potrzeba hal, potrzeba czasu spędzonego w nich przez zawodników oraz obecności trenerów, którzy mają umiejętności. Potrzeba także otworzyć granicę dla zawodników z zagranicy, żeby zasilali ligi młodzieżowe w Polsce. Musimy stworzyć jak najlepsze warunki rozwoju i jak najwyższy poziom lig młodzieżowych lokalnie. Potrzeba planu naprawczego we wschodniej stronie Polski.
Czy dogonimy? Myślę, że za 20 – 30 lat tak, ale potrzeba jeszcze zmiany pokoleniowej i zmiany świadomości na zachodnio-europejską. Bardzo wiele osób pełniących polityczne oraz publiczne funkcje w Polsce to dalej osoby wychowane przed 1989. To jest w nas jak “szósty zmysł”, jak rapował Pezet. Ciężko jest zmienić mentalność ludzi, którzy wychowali się w PRL-u.
Spójrzmy tylko na mentalość ludzi w Polsce jeżeli chodzi o pieniądze. Ciężko przyszło to bogactwo Polakom, więc ludzie posiadający środki finansowe i możliwości by pomagać różnym instytucjom często nie mają w nawyku dzielenia się swoim majątkiem jak to jest na zachodzie. Lepiej jest kupić 4 mieszkanie, 5 samochód. Każdy ma prawo decydować o swoich pieniądzach, ale chyba nie tędy droga.
JM: Twoim stałym współpracownikiem jest legendarny Donnie Arey. Czy możesz przybliżyć naszym czytelnikom jego sylwetkę?
AM: Ponad 20 lat związany z ligą NBA, pomagał rozwijać władzom NBA takie projekty jak NBA Cares i Jr. NBA. Był w ponad 50 krajach prowadząc kliniki i campy koszykarskie. Pracował dla Michaela Jordana, Stepha Currego**. Prowadził nawet camp z Barackiem Obamą w Białym Domu. To fakty.
JM: Twój brat Paweł robi karierę trenerską w USA. Czy współpracujecie w jakikolwiek sposób? Wymieniacie nowinki trenerskie, może polecasz mu kandydatów do zespołów uniwersyteckich?
AM: Paweł robi sobię przerwę od koszykówki, ale długo bez niej nie wytrzyma (śmiech). Jest nadal jedynym polskim trenerem, który w 21 wieku pracował w męskiej drużynie NCAA (uczelnie Cal Poly i Mercer). Jest to mój starszy brat, często rozmawiamy, wymieniamy poglądy, doświadczenia czy rozwiązania boiskowe. Często skautujemy wspólnie różnych graczy.
Jesteśmy w stałym kontakcie. Jest on moim wzorem do naśladowania pod wieloma względami i to dzięki jego doświadczeniu i przetartych szlakach HoopLife osiąga sukcesy i to pomimo, iż Paweł nigdy nie pracował w HoopLife.
Nie oznacza to jednak, że nie mogę czerpać doświadczenia z Pawła wiedzy i kontaktów, które posiada. To dzięki niemu pokochałem koszykówkę i to on pełnił rolę Ojca, którego nam zabrakło w okresie dojrzewania z powodu przedwczesnej tragedii i śmierci. Wiele Pawłowi zawdzięczam.
JM: Nadal współpracujesz z litewską agencją skautingową Ube Talent?
AM: Jak najbardziej, aczkolwiek nie ograniczamy się tylko do kontaktów UBE w USA. UBE jest świetne, daję nam nieograniczoną możliwość znajdywania szkół w USA, aczkolwiek zawsze trzeba uważać I sprawdzać miejsca samemu, by młody człowiek trafiił w miejsce, które pomoże mu pójść na wyższy poziom. Nie sztuką jest tylko umieścić zawodnika w jakiejś tam szkole. Trzeba sprawdzać co roku system koszykarski, trenera, edukację i to, czy dany zawodnik będzie tam zwyczajnie pasował. To nie jest takie łatwe jak by mogło się wszystkim wydawać.
JM: Pogadajmy stricte o samym baskecie. W NBA królują dziś rzuty za trzy, ale widoczna jest także wyraźna tendencja, by dzisiejsi gracze byli szczuplejsi oraz bardziej mobilni niż kiedyś. Nie ma już mięśniaków pokroju Shaquille’a O’Neala czy Karla Malone’a***. Jak widzisz dalszy rozwój gry? Czy koszykówka jest w stanie nas jeszcze czymś zaskoczyć?
AM: Koszykówka stała się szybsza. Dominują gracze obwodowi, stąd ta zmiana. Wydaje mi się, że niedługo całkowicie aż do przesady dominować będzie zmienność pozycji i wszyscy gracze NBA będą mieli po 2 m wzrostu, będą potrafić rzucać, kozłować i podawać na zbliżonym poziomie. Tak już się dzieje. Jest to fajne dla oka ale mi personalnie bardziej odpowiadała koszykówka z twardą obroną z lat 80 i 90. Pięknem koszykówki jest jej fizyczność i raczej wolałbym oglądać zawodników podkoszowych dysponujących umiejętnościami jak Karl Malone czy Shaq O’Neal.
Przewiduję, że wcześniej czy później znów pojawi się dominator podkoszowy i styl z jakim będą grały drużyny znów ulegnie zmianie. Wszystko zależne jest od tego kto wygrywa. Steph Curry i James Harden**** zmienili grę, dominują rzuty z dystansu, ale to nie oznacza, ze tak będzie wiecznie.
JM: Następny Polak w NBA to…? Widzisz jakichś kandydatów na następcę Marcina Gortata? Ostatnio głośno było o Przemku Karnowskim, ale on fizycznie po prostu nie nadaje się do NBA. Olek Balcerowski? Ma warunki, jest młody, ale mundial pokazał, że technicznie odstaje jeszcze bardzo. Może w końcu Mateusz Ponitka? A może – nawiązując do pytania numer pięć – ktoś z Twojej Akademii?
AM: Następny Polak w NBA to Aleksander Balcerowski. A kto po nim to jeszcze nie wiem. Jeżeli chodzi o Olka to miałem okazję poznać jego oraz jego tatę Marcina. Fenomenalni ludzie i rodzina.
Jestem pewien, że Olek zrobi to dla taty i trafi do NBA spełniając swoje i jego marzenia o wielkiej karierze. Czytałem ostatnio artykuł o rodzinie Balcerowskich i jaki wpływ miała miłość, wiara i rodzina w ich życiu i w tym przez co przeszli. Jestem pewien, że Bóg szykuje dla nich coś niebywałego i życzę im wszystkiego co najlepsze z całego serca.
Mundial pokazał, że Olek nie ma jeszcze doświadczenia i nie jest tak ograny, z tym, że to wyłącznie kwestia czasu. Wcześniej czy później trafi do NBA, doszlifuje się technicznie, poprawi decyzyjność i będzie gotów.
Mateusz Ponitka to walczak, świetny gracz. Bardzo przypomina mi Maćka Zielińskiego swoją ambicją i wolą walki. NBA to gra atletów, by tam grać trzeba się bardzo wyróżniać choćby w jednym aspekcie gry. Nie wydaje mi się aby Mateusz Ponitka chciał siedzieć na ławce w NBA i przebijać się przez kolejne parę lat przez ławkę rezerwowych.
Jeżeli już to trafi do NBA i spróbuje swoich sił to w sile wieku, koło 30 tki, kiedy będzie najmocniejszy i najbardziej doświadczony osiągając w Europie wszystko, co dało się osiągnąć.
Odnośnie talentów w Akademii to bardzo bym chciał tego, aby zawodnik z Lublina dostał się do NBA. Byłoby to spełnienie moich marzeń, ale by tak się mogło stać potrzeba otwartości i życzliwości władz Lublina. Lublin dojrzewa do zmian i decyzji, które sprawią, że koszykówka będzie na jeszcze wyższym poziomie niż jest teraz, a jest to możliwe. Wierzę, że wkrótce to nastąpi.
JM: Koszykówka wydaje się sportem zapomnianym. Gdy byłem mały wszyscy grali w kosza, dziś jest to wręcz niszowa dyscyplina, trzymana przy życiu przez wąskie grono entuzjastów, młodych zawodników i pokolenie 30-latków, wychowanych na złotej erze Michaela Jordana i kultowym haśle “Hej hej, tu NBA”. Czy jest szansa, że kiedykolwiek się to zmieni? Czy ostatnie sukcesy naszej kadry mogą temu pomóc? Doczekamy się znów boomu na koszykówkę w Polsce?
AM: Po mistrzostwach odbieram o wiele więcej telefonów od rodziców i zawodników odnośnie trenowania koszykówki. To naprawdę cieszy. Z tym że sukces reprezentacji sam w sobie nie zmieni systemu szkoleniowego w Polsce. Tu potrzeba decyzji władz, Ministerstwa Sportu, Ministerstwa Edukacji, zmian infrastrukturalnych.
Jak napisałem powyżej koszykówka musi wrócić do szkół, w szkołach muszą znaleźć się przeszkoleni fachowcy. Oznacza to, że potrzeba szkoleń dla trenerów/nauczycieli. Potrzeba byłych koszykarzy w szkołach. Potrzeba godnych pensji nauczycielskich, potrzeba lepszej i nowoczesnej edukacji. Potrzeba dostępu do hal.
Dużo potrzeba, ale to tylko kwestia obrania jakiejś tam drogi i jej realizacji. Dokładnie tak samo jak z działalnością HoopLife. Też podobno było to niemożliwe a proszę, mamy się dobrze.
JM: Twój ulubiony gracz i zespół w NBA?
AM: W obecnej NBA to Steph Curry, doceniam go za jego pracowitość i brak warunków fizycznych. Od 10 lat kibicowałem zawsze Golden State zanim trafił tam Durant. Największym moim idolem zawsze był Michael Jordan. Wierze, że go kiedyś poznam.
JM: Dżentelmeni o kasie nie rozmawiają więc wybacz śmiałość, ale bardzo mnie to ciekawi – czy z tego co robisz zwyczajnie da się wyżyć? Żyjesz basketem przez cały rok, jego promocją i rozwojem młodzieży. Zwraca Ci się to wszystko chociaż w części?
AM: Założyłem HoopLife w 2010 roku. Były gorsze i lepsze lata. Były i takie, w których zaczynałem wątpić. Jeszcze rok temu mój stary mercedes ledwo co odpalał. Były lata kiedy nie było co jeść i tylko dzięki mojej mamie przetrwałem te trudne chwile żyjąc bardzo, ale to bardzo skromnie.
Jeżeli zliczyłbym te wszystkie lata to raczej jest mało to opłacalne, ale nie robię tego dla pieniędzy. Oczywiście trzeba żyć i jeść, ale zostałem dobrze wychowany przez mamę i braci i wiem, że pieniądze to nie wszystko. Uważam, że pieniądze zostaną zapomniane, a czyny nie.
JM: Jakie masz plany i marzenia na przyszłość? Jak widzisz rozwój Akademii HoopLife?
AM: Moim celem w życiu jest to, by zostać zapamiętanym jako człowiek, który zrobił coś ważnego dla bardzo wielu osób. Chciałbym, aby ktoś z moich wychowanków – tych z akademii bądź tych którzy pojechali do USA – poszedł w moje ślady. Chciałbym, aby ten łańcuszek trwał wraz z następnymi pokoleniami. Chcę być pozytywnie zapamiętany i zostawić coś po sobie. Nic więcej.
JM: Ostatnie pytanie i nie mogę o to nie spytać – jak to było z tym dunkiem nad Russellem Westbrookiem?***** 🙂
AM: Mogłem nad nim zapakować gdybym inaczej wyliczył kroki. Byłem na skrzydle, Josh Shipp grający dla UCLA poszedł na przechwyt, ale nie udało mu się przeciąć podania. Złapałem piłkę i w trzech krokach i o jednym koźle biegłem na kosz. Drugi krok dwutaktu był za długi i nie doleciałem do kosza, siadła mi noga, nie wybiłem się jak chciałem, a miałem czystą drogę do kosza.
Westbrook stał w pomocy. Nawet nie próbował za bardzo skakać to też mnie trochę wybiło z rytmu i trochę zdziwiło. Piłka się wykręciła, trener posadził mnie na ławkę. Można powiedzieć, że ten wsad mógł ukształtować całą moją karierę. Może po takim wsadzie uwierzył bym jeszcze bardziej w siebie, może bym grał do dziś w jakiejś dobrej lidze. Los chciał inaczej.
Życie potoczyło się zupełnie inaczej niż miało. Mam 35 lat. Cały czas zarzekam się, że jeszcze rozegram choćby jeden sezon chociażby w pierwszej lidze w Polsce.Tak dla samego siebie, dla zabawy i przyjemności z gry, a nie dla pieniędzy.
* Gerald Green – specjalista od “wsadów” do kosza, obecnie zawodnik Houston Rockets
Nikola Jokić – serbski koszykarz grający dla Denver Nuggets, słynie z niesamowitej jak na centra techniki
JJ Reddick – zawodnik New Orlean Pelicans, specjalista od rzutów z dystansu
** Steph Curry – trzykrotny mistrz NBA, dwukrotny MVP ligi (Most Valuable Player, nagroda przyznawana dla najlepszego zawodnika sezonu regularnego w NBA), specjalista od rzutów za trzy punkty
*** Shaquille O’Neal – czterokrotny mistrz NBA, jeden z najwybitniejszych centrów w dziejach, słynący z ogromnej sylwetki oraz siły fizycznej
Karl Malone – skrzydłowy, słynący z perfekcyjnej muskulatury oraz wielkiej siły fizycznej, jeden z najlepszych strzelców w dziejach NBA
**** James Harden – obecnie najlepszy strzelec NBA, mistrz gry 1 na 1, zawodnik Hosuton Rockets
***** Russell Westbrook – zawodnik Houston Rockets, jedna z gwiazd NBA, słynący z atletycznej gry, dawniej gracz uniwersytetu UCLA
Więcej o zasadach gry w koszykówkę oraz o pozycjach na boisku można przeczytać tutaj:
https://basketeo.pl/koszykowka-zasady-gry
Wywiad przeprowadził Jakub Machowina (Członek Zarządu Instytutu Polityk Publicznych, specjalista ds. polityki sportowej, dziennikarz sportowy. Specjalizuje się w sportach amerykańskich – koszykówce i futbolu amerykańskim).
Tekst powstał w ramach projektu pn. Akademia Polityk Publicznych.
Projekt dofinansowany ze środków Programu Fundusz Inicjatyw Obywatelskich.